Spis treści
Przykład z życia wzięty
Kilka dni temu zadzwoniła do mnie klientka, której dokonywałem zgłoszenia znaku na teren Unii Europejskiej. Powiedziała, że dostała już ode mnie wszystkie dokumenty i na pewno zmieści się w wyznaczonym terminie 14 dni. Wspomniała z zadowoleniem, że załapie się tym samym na 30% rabat przy opłacie urzędowej.
Poczułem uderzenie ciepła, a przez głowę błyskawicznie przeleciały mi myśli.
Jaki rabat?
Przecież OHIM stosuje stałą opłatę za ochronę.
Klientka dostała pewnie list od oszustów.
Czy ostrzegłem ją o zagrożeniu?
A jeżeli o tym zapomniałem?
Pełen obaw zapytałem: Czy dokonała już Pani przelewu?
Klientka: Jeszcze nie, ale z kubkiem kawy w ręku właśnie siadam go robić.
Kamień spadł mi z serca. Klientka była o kilka kliknięć od straty kilku tysięcy złotych.
Okazuje się, że dokładnie tego samego dnia otrzymała list z naszej kancelarii patentowej oraz od oszustów. Jej sekretarka spięła wszystkie dokumenty razem i położyła na biurko pani prezes.
Opowiedziałem więc jej jak ten cały system działa.
Uważaj na oferty wprowadzające w błąd!
Polecam Ci wejść w tej chwili na stronę internetową polskiego Urzędu Patentowego.
Znajdziesz tam ostrzeżenie napisane pogrubionymi czerwonymi literami
Wszystko opiera się po prostu o nieuwagę przedsiębiorców i najczęściej wygląda tak:
Zgłosiłeś do polskiego Urzędu Patentowego, OHIM (procedura wspólnotowa) lub WIPO (procedura międzynarodowa) znak towarowy bądź wzór przemysłowy. Czytałeś o opłatach urzędowych (tu i tu).
Spodziewasz się więc dostać informację o konieczności uiszczenia określonej kwoty.
I nagle przychodzi do Ciebie list, wyglądający na dokument urzędowy, który wzywa cie do:
opłaty za publikację znaku towarowego
Pobieżnie czytasz.
– Dotyczy znaku towarowego zgłoszonego w UP RP, OHIM lub WIPO;
– Wskazano poprawną nazwę twojego znaku;
– Wskazano datę zgłoszenia;
– Wskazano numer zgłoszeniowy;
– Wskazano pełnomocnika (jeżeli przez niego działasz).
Z tyłu znajduje się napisany małymi literkami regulamin. Oczywiście mało kto go czyta,
Gdzie jest haczyk?
Otóż to co uważasz za oficjalne pismo urzędowe, jest tak na prawdę zwykłą ofertą handlową od prywatnej firmy.
W nieszczęsnym regulaminie z pewnością przeczytasz, że opłaty pobierane są za „publikację informacji o zgłoszeniu” w prywatnej bazie danych.
Bazie, która najczęściej jest nikomu nieznana.
Przedsiębiorcy płacą będąc święcie przekonanymi, że uiszczają opłatę za ochronę.
Aby uniknąć zarzutu wprowadzania kogokolwiek w błąd, firmy wysyłające listy często umieszczają aż w kilku miejscach informacją, że nie są Urzędem Patentowym.
Oczywiście nadal cała koncepcja i układ graficzny listu przypomina dokument urzędowy.
Niestety od mojego ostatniego wpisu nic się nie zmieniło. Świadczy to tylko o tym, że proceder musi stale przynosić zyski. Pojawiają się nowe firmy wysyłające takie listy i nowe wzory listów.
Przykładowe pisma otrzymane przez Klientów
Poniżej przedstawiam Ci te, które trafiły do moich klientów.
Listę będę sukcesywnie uzupełniał.
Mam więc do Ciebie prośbę.
Jeżeli samemu dostałeś taki list, proszę prześlij mi jego skan na adres:
Po ukryciu Twoich danych firmowych- opublikuję go na blogu. To pozwoli ostrzec innych przedsiębiorców przed niebezpieczeństwem pomyłki.
Pismo 1
Pismo 2
Pismo 3
Pismo 4
Pismo 5
Pismo 6
Pismo 7
Pismo 8
Pismo 9
Pismo 10
Pismo 11
Pismo 12
Pismo 13
Zobacz również:
- Co oznacza symbol TM?
- Zastrzeżenie wzoru przemysłowego – ile to kosztuje?
- Co daje rejestracja marki na Amazonie?
- Jak dołączyć do programu WOP od Allegro?
- Jak zastrzec prawa autorskie do logo firmy?
- Opisowa nazwa firmy. Najczęstszy powód odmowy rejestracji
- Kradzież nazwy firmy poprzez rejestrację w Urzędzie Patentowym
- Koszt rejestracji znaku towarowego
Nie raz już pisałem „zawsze należy czytać regulaminy” i w tym wypadku może się to okazać jedynym skutecznym sposobem. Niestety w tych niezwykle „szybkich czasach” często pomijamy tę czynność, a potem jest problem. Oszustów nie brakuje, a już w szczególności w przestrzeni internetowej. Tylko nasza ciągła czujność może nas ustrzec przed stratami finansowymi. Choć w tym konkretnym przypadku, już samo słowo „rabat” powinno dać do myślenia, bo przynajmniej ja jeszcze nie słyszałem o rabatach i promocjach w urzędach.
Bardzo dobrze, że ten temat został poruszony na blogu i warto, żeby każdy czytelnik rozszerzył go sobie również na inne sfery swoich działań w internecie.
Panie Grzegorzu wszystkiemu są chyba faktycznie winne „szybkie czasy”. Myślimy skrótowo i ciągle się spieszymy. Łączymy kilka faktów „dokonane zgłoszenie” oraz „opłatę urzędową” i dostajemy w tej sprawie list. Nie dziwię się, że co któryś przedsiębiorca płaci. Założę się, że każdy z nas w którymś momencie mógłby nabrać się na tą metodę.