>> Pobierz odcinek | Zobacz wszystkie odcinki
>> Odsłuchaj na: Apple Podcast | Spotify | Google Podcast | YouTube
W dzisiejszym odcinku opowiadam o wyłudzeniach, z którymi spotykam się najczęściej. Wszystkie w większym bądź mniejszym stopniu związane są z marką firmy. Po omówieniu taktyki działania naciągaczy, wskazuję co należy zrobić, aby się przed nimi skutecznie bronić.
Osobiście uważam, że najważniejsza jest wiedza o tym, że możesz się stać celem takiego ataku. Właśnie dlatego moim klientom do znudzenia powtarzam, że po zgłoszeniu znaku towarowego do ochrony, dostaną pisma od naciągaczy. Należy się więc ich spodziewać i poinformować o tym swoich pracowników.
Z tym, że metod wyłudzania pieniędzy jest więcej.
Ja omówiłem 5 najczęstszych.
Jak i gdzie słuchać podcastu?
W tym odcinku usłyszysz:
- o najczęstszych metodach wyłudzania pieniędzy od przedsiębiorców,
- na czym polega metoda wyłudzania „na urząd patentowy”,
- na co zwrócić uwagę, kiedy dostaniesz wezwane do zapłaty,
- skąd naciągacze mają Twoje dane firmowe,
- co to jest szantaż domenowy,
- jak sprawdzić, kto jest właścicielem Twojej firmowej domeny internetowej,
- kim są trolle od znaków towarowych;
- jak można ukraść markę firmy.
Artykuły, które uzupełniają wiedzę z podcastu:
- Jak chronić markę firmy? Poznaj przepisy chroniące przedsiębiorców
- Rejestr Polskich Znaków Towarowych – uwaga na pisma od naciągaczy
- Fala listów od naciągaczy po zmianie procedury rejestracji znaków
- Rejestr Krajowych Znaków Towarowych i Wzorów Użytkowych
- Ogólnopolski Rejestr Firm – uważaj na naciągaczy!
- Zrobiłeś zgłoszenie? Oczekuj listu od naciągaczy!
- Czy na pewno jesteś właścicielem swojej firmowej domeny internetowej?
- Domena internetowa a znak towarowy
- Jak odzyskać domenę internetową? Szantaż domenowy
- Jak chronić domenę internetową?
- Uwaga! Kupisz domenę – sporo przepłacisz
- 7 powodów dlaczego lepiej zastrzec słowny znak towarowy
- Who.is – strona, na której sprawdzisz abonenta domeny
- Kim są trolle od znaków towarowych? Jak z nimi walczyć?
- Trademark trolls – 5 najbardziej elektryzujących sporów
- Jak chronić markę firmy?
Dalsza część artykułu pod formularzem.
Zostaw mi komentarz
Jeżeli po przesłuchaniu podcastu nasunęły Ci się jakieś pytania, śmiało podziel się nimi w komentarzu. Chętnie na nie odpowiem. Napisz mi również, jeżeli chciałbyś, abym jakimś tematem zajął się w kolejnych odcinkach.
Pomóż mi w promocji tego podcastu
Jeżeli uważasz, że dzielę się wartościową wiedzą, pomóż mi dotrzeć z podcastem do większego grona ludzi. Możesz link do niego podesłać swoim znajomym lub wrzucić na Facebooka. Będę wdzięczny, jeżeli zostawisz ocenę lub recenzję:
Oceń podcast „Prawna Ochrona Marki”
Dzięki temu mój podcast będzie w rankingach iTunes i słuchacze łatwiej na niego trafią.
Transkrypt podcastu
Kliknij i pobierz spisaną w pliku PDF treść podcastu:
5 najczęstszych wyłudzeń opartych o markę firmy.
Transkrypcję możesz również przeczytać poniżej.
Witam Cię bardzo serdecznie. Ja nazywam się Mikołaj Lech, a to jest mój podcast pod tytułem Prawna Ochrona Marki. Odcinek dwunasty.
Jako rzecznik patentowy opowiem Ci jak możesz zapewnić swojej marce silną ochronę prawną oraz dlaczego jest to takie ważne. Dowiesz się również jakich błędów jako przedsiębiorca powinieneś unikać. Ten podcast jest również uzupełnieniem wiedzy, którą dzielę się na moim blogu pod adresem znakitowarowe-blog.pl
Cześć. Myślę, że dzisiejszy odcinek będzie jednym z ważniejszych, które nagrałem. Usłyszysz w nim o takich pięciu najczęstszych metodach wyłudzania pieniędzy od przedsiębiorców. Wszystkie kręcą się wokół marki firmy. Oczywiście to taka moja subiektywna lista, którą stworzyłem po sygnałach od moich klientów. Naturalnie wskażę Ci, jak przed takimi naciągaczami możesz się bronić. Właściwie wszystko opiera się o to, abyś był świadomy, że prędzej czy później, z którymś z tych naciągaczy się zetkniesz.
– 1 –
Naciągacze „na Urząd Patentowy”
Pierwszą metodę wyłudzania nazwałem „na Urząd Patentowy”. Na celowniku naciągaczy są firmy, które zgłosiły do ochrony swoje znaki towarowe. Po kilku tygodniach od złożenia takiego wniosku przychodzą do nich pisma, w których jest wyraźnie napisane, że w związku z dokonanym zgłoszeniem, wyznacza się im termin na uiszczenie wskazanej opłaty za publikację znaku towarowego w rejestrze. A żądane opłaty są całkiem spore i wahają się od 1 tys. zł do nawet 2 tys. euro.
Cały szwindel polega na tym, że nie pisze do Ciebie Urząd Patentowy, a prywatna firma, która z tym urzędem nie ma nic wspólnego. Z kolei list, który otrzymałeś to tak naprawdę zwykła oferta handlowa umieszczenia informacji o Twoim znaku w prywatnej nikomu nieznanej bazie danych.
O tym, że jest to oferta przeczytasz w tym piśmie oczywiście małymi literkami lub w regulaminie umieszczonym na ich stronie internetowej. Firmy, które takie pisma wysyłają to prawie zawsze spółki z o.o., z tzw. wirtualnymi biurami. Spółki z o.o. najlepiej chronią kapitał wspólników.
Jeżeli więc postanowisz walczyć o pieniądze, które przez pomyłkę przelałeś na ich konto, szybko może się okazać, że nie ma z czego ściągnąć należności. A wynika to z tego, że do założenia spółki z o.o. wystarczy 5 tys. zł. A pamiętaj, że podobnych Tobie poszkodowanych mogą być tysiące.
Nazwy firm, które wysyłają takie pisma co jakiś czas się zmieniają. Kiedyś popularny był Ogólnopolski Rejestr Firm. Kiedy w internecie zaczęto przestrzegać przed jego działalnością pojawił się nowy twór – Rejestr Krajowych Znaków Towarowych i Wzorów Użytkowych. I działał tak sobie dobre kilka lat. Kiedy nagrywam dzisiejszy odcinek właśnie płynie fala pism od Rejestru Polskich Znaków Towarowych.
No i jestem pewien, że dni tego rejestru również są policzone. Myślę więc, że nie tyle powinieneś skupiać się na nazwach tych pseudo rejestrów, co na modelu działania samych naciągaczy. A ten jest zawsze taki sam.
Cały proceder opiera się na nieuwadze przedsiębiorców. Jeżeli prowadzisz własną firmę to doskonale wiesz ile masz codziennie zadań do wykonania. Wiele spraw załatwia się w locie. I na to właśnie liczą naciągacze. Nastawiają się na to, że skojarzysz, że zgłosiłeś swój znak towarowy i teraz powinno do Ciebie przyjść pismo z Urzędu Patentowego, gdzie będzie potwierdzenie zgłoszenia wraz z informacją o opłatach urzędowych.
Listy, które wysyłają naciągacze są tak sprytnie zredagowane, aby zmaksymalizować szansę na to, że się pomylisz i przelejesz im pieniądze.
Po pierwsze znajdziesz tam szczegółowe informacje dotyczące Twojego znaku:
- datę zgłoszenia,
- numer zgłoszeniowy nadany przez Urząd Patentowy,
- numery wskazanych przez Ciebie klas towarowych
- oraz co najważniejsze reprodukcję samego znaku. Jeżeli zgłaszałeś do ochrony logo, znajdziesz je w treści pisma.
Pewien Rejestr, aby się jeszcze bardziej uwiarygodnić zamieszczał również informację o rzeczniku patentowym, który był w sprawie pełnomocnikiem. Ale to zdarzyło się właściwie tylko raz i najpewniej nie zdało egzaminu. Domyślam się, że ludzie widząc dane swojego pełnomocnika częściej dzwonili do niego z pytaniem czy powinni płacić i myślę, że to ratowało im to skórę.
Zauważyłem, że naciągacze ciągle testują i modyfikują treści tych listów. Były pisma, które w nagłówku miały logo zbliżone do logo polskiego urzędu patentowego. Jeżeli ktoś zgłaszał swój znak w procedurze unijnej lub międzynarodowej dostawał pisma od rejestrów, których logo przypominało znaki EUIPO czy też WIPO.
Jeden z takich rejestrów, który w sumie chyba ciągle działa w Polsce wykazał się szczególną kreatywnością. W swoim piśmie wprost informował, że nie ma nic wspólnego z Urzędem Patentowym.
Jeżeli zastanawiasz się gdzie jest haczyk, to już Ci mówię. W swoim piśmie naciągacze umieszczali zastrzeżenie, że:
Rejestracja znaku w Rejestrze Krajowych Znaków i Wzorów Użytkowych jest irrelewantna dla powstania i trwania ochrony prawnej.
I teraz tak z ręką na sercu odpowiedz sobie, czy wiesz co to słowo oznacza? W słowniku PWN można przeczytać, że irrelewantny oznacza nieistotny dla funkcji komunikowanej wypowiedzi.
No nie da się ukryć, że takim słownictwem nie posługujemy się na co dzień i większość osób uznała to po prostu za prawniczy bełkot. Tymczasem to sformułowanie znalazło się tam nieprzypadkowo. Chodziło o to, aby w przypadku ewentualnego sporu obronić stanowisko, że ten Rejestr nikogo nie wprowadzał w błąd, bo jak byk było napisane, że rejestr nie ma związków z Urzędem Patentowym.
Proceder wysyłania pism wprowadzających w błąd trwa już od wielu lat i to nie tylko w Polsce, ale na całym świecie. I ostrzega o tym w kilku miejscach na swojej stronie polski Urząd Patentowy.
Byłem jednak zaskoczony, kiedy podobne ostrzeżenia znalazłem na stronach Urzędu Patentowego w Stanach Zjednoczonych, Francji, Anglii, a nawet Australii i Japonii. WIPO, czyli Światowa Organizacja Własności Intelektualnej, umieściła na swojej stronie ponad 100 skanów pism od takich rejestrów. No i to pokazuje skalę działalności takich firm.
Problem jest na tyle poważny, że EUIPO, czyli urząd gdzie rejestruje się znaki towarowe na Unię Europejską w początkowej fazie zgłoszenia nie publikuje danych zgłaszającego w swoich internetowych rejestrach. Robi to dopiero, kiedy ten wniesie już opłaty urzędowe. Chodzi o to aby taka osoba, kiedy dostanie list od naciągaczy zadała sobie pytanie za co ma drugi raz płacić. Mało tego, w dokumentach od EUIPO znajduje się wyraźne ostrzeżenie przed tego typu rejestrami.
W tym kontekście wiele osób zadaje mi pytanie skąd naciągacze mają dokładne dane ich firmy oraz samego zgłoszenia. Spotkałem się z zarzutami, że na pewno ktoś z Urzędu Patentowego z nimi współpracuje i przekazuje poufne dane zgłaszających. Rozwiązanie tej zagadki jest dość proste.
Urząd Patentowy nie ma z tym nic wspólnego.
Co więcej wielokrotnie zgłaszał informacje o tym procederze do Prokuratury, ale rejestry jak działały tak działają dalej. Urząd Patentowy może tylko sygnalizować problem, to policja jest od działania.
Naciągacze informacje o zgłaszających wyciągają legalnie z tzw. Biuletynów Urzędu Patentowego oraz Wiadomości Urzędu Patentowego. Są to oficjalne wydawnictwa publikowane on line, w których znajduje się informacja jaki znak towarowy został zgłoszony lub ochrony i przez jaki podmiot.
Urząd jest zmuszony do publikowania tych informacji przez prawo. Chodzi o to, aby każda zainteresowana osoba mogła sprawdzić czy nazwa, w którą chce wejść nie jest przypadkiem już przez kogoś zastrzeżona. Tak więc publikowanie tych informacji jest jak najbardziej w interesie przedsiębiorców i nie budzi to żadnych kontrowersji. Jeżeli chcesz na rynek wprowadzić nową markę to chciałbyś sprawdzić czy nie naruszy ona cudzych praw. Logiczne.
Tylko jak widzisz te dane można wykorzystać w nieetycznym celu. Zresztą Urząd Patentowy nie publikuje dokładnych danych, a jedynie
- nazwę przedsiębiorstwa oraz
- miasto, w którym ma siedzibę.
To jednak wystarcza, aby przez wyszukiwarkę CEIDG czy KRS zlokalizować firmę, która dokonała zgłoszenia.
Względnie bezpiecznie mogą czuć się osoby, które nie prowadzą działalności gospodarczej a znak towarowy zarejestrowały na siebie jako osoby fizyczne. Naciągacze będą mieli problem ze znalezieniem ich adresu, choć czasami mogą go wyciągnąć z oficjalnej strony danej marki.
Tak czy siak, z oficjalnych informacji dostępnych w internecie naciągacze składają wszystko niczym puzzle. I to wystarczy, aby rozpocząć proceder z wysyłaniem takich pism.
Nie wiadomo jaki procent przedsiębiorców daje się nabrać i przelewa naciągaczom pieniądze. Na pewno musi być to znacząca ilość, bo problem tylko się nasila. Wiem o tym z własnego doświadczenia, bo często odbieram telefony od zdesperowanych ludzi. I to nawet takich, którzy powinni ten proceder od razu rozszyfrować.
Kiedyś zadzwoniła do mnie pewna radczyni prawna, która nieopacznie przekazała aż 3 takie pisma do księgowości. Kiedy po kilku dniach zorientowała się, że popełniła błąd, przelew na ponad 10 tys. zł już został wykonany. Innym razem w sporze sądowym, który prowadzę, przeciwnik jako dowód przysługujących mu praw do znaku towarowego pokazał pismo od oszustów i dowód przelewu. No zamurowało mnie jak to zobaczyłem 🙂
Takich historii mam jednak więcej. Wyobraź sobie, że zawsze kiedy trwa nowa fala wysyłania takich pism, raz na kilka dni dostaję telefon od osoby, która żąda, abym to ja oddał jej pieniądze, które wpłaciła. Za pierwszym razem zdębiałem i pytałem skąd pomysł na to, że pismo wyszło ode mnie. Wtedy usłyszałem, że taka osoba wpisała nazwę rejestru w wyszukiwarce i na pierwszym miejscu wyskoczył mój artykuł.
Przypominam, że jest to artykuł, w którym ostrzegałem przed tymi naciągaczami. Tylko, że taka osoba ani nie przeczytała dokładnie pisma od naciągaczy ani mojego artykułu.
Prawdziwym hitem był jednak przypadek, kiedy skontaktował się ze mną policjant z pytaniem co mam wspólnego z tymi pismami. Okazało się, że również on trafił na mój artykuł, którego nie przeczytał. Po prostu znalazł mój numer telefonu i do mnie zadzwonił. Zresztą ciekaw jestem czego się spodziewał 🙂
Niestety wszyscy przedsiębiorcy mają na głowie masę spraw i ryzyko tego, że jeden na 10-ciu, jeden na 20-tu się pomyli jest realne. Tak więc to, myślę tłumaczy, dlaczego problem się nasila.
Jeżeli chodzi o odpowiedź na pytanie: Jak się przed tym bronić? Powinieneś:
- nastawić, że takie pisma do Ciebie przyjdą,
- strzec osoby w firmie, które zajmują się płatnościami,
- dla większego bezpieczeństwa wykupić w banku usługę umożliwiającą cofnięcia przelewu w przeciągu 2-3 dni od jego wykonania. Coś takiego uratowało właśnie jednego z moich klientów. To się nazywa chyba Chargeback i występuje przy płatności kartą kredytową,
- zawsze dokładnie czytać pisma na podstawie którego dokonuje się przelewu. Jeżeli korzystałeś z pomocy rzecznika patentowego skonsultuj się z nim. Pamiętaj też, że jeżeli rzecznik patentowy prowadzi Ci sprawę rejestracji to Urząd Patentowy koresponduje tylko z nim. Każde pismo, które pomija Twojego pełnomocnika i trafia bezpośrednio do Ciebie powinno wzbudzić Twoja podejrzliwość.
– 2 –
Druga metoda wyłudzania pieniędzy jest podobna do pierwszej. Dotyka ona osoby, które dopiero co założyły działalność gospodarczą lub spółkę. Jak tylko informacja o nowo powstałej firmie ujawniana jest w CEIDG lub KRSie taki przedsiębiorca dostaje pisma wzywające do opłaty za publikację informacji o firmie. Wysokość tych opłat nie jest duża i oscyluje między 100 a 300 zł. Tak niskie kwoty sprawiają, że wielu osobom nie zapala się czerwona lampka. A nawet kiedy orientują się, że przelali pieniądze naciągaczom to rzadziej coś z tym faktem robią.
Ten proceder dotyka większą ilość osób niż w przypadku tego wyłudzenia na Urząd Patentowy. Wiadomo, że na rejestrację znaku towarowego decyduje się tylko część przedsiębiorców. Za to, aby legalnie prowadzić biznes trzeba mieć założoną firmę. I obecnie każda taka osoba jest bombardowana takimi pismami. Naciągacze starają się skubnąć kilka stówek. Wszystko opiera się o efekt skali.
Niestety policja nie jest w stanie poradzić sobie z tym problemem. W miejsce jednych firm wchodzą kolejne i zabawa zaczyna się od początku. Osobiście byłem zszokowany, że jednej spółce udała się rejestracja nazwy „Krajowy Rejestr Sądowy”. To tak jakby powstała spółka z o.o. o nazwie „Urząd Patentowy”.
Tak na marginesie powiem Ci, że miałem okazję odbyć dość poruszającą rozmowę z przedsiębiorcą, któremu taki rejestr zniszczył reputację i położył firmę. To był legalnie działający rejestr przedsiębiorców, który za darmo udostępniał w jednym miejscu informacje o firmach z różnych branż. Z tego co wiem, to zarabiał na reklamach. Przedsiębiorcy, którzy wykupywali pakiet premium na stronie pojawiali się w wyeksponowanych miejscach. I nagle klient zaczął odbierać dziennie dziesiątki telefonów od zbulwersowanych osób. Każda zarzucała mu oszustwo i żądała zwrotu wpłaconych pieniędzy. Szybko doszedł do tego, że powstał rejestr o identycznej nazwie, który wysyła po Polsce pisma z żądaniem opłaty. Historia tego przedsiębiorcy skończyła się źle, ponieważ musiał zamknąć działalność.
Jak się przed tym bronić? Rady będą podobne jak w punkcie 1
- Nastaw się, że zakładając firmę lub nawet prowadząc ją od kilku lat – takie pisma do Ciebie przyjdą.
- Jeżeli formalnościami przy założeniu firmy zajmował się dla Ciebie pełnomocnik – zadzwoń do niego i zapytaj czy powinieneś płacić.
- Na koniec zawsze dokładnie czytaj pisma na podstawie których dokonujesz przelewu.
– 3 –
Trzecim rodzajem wyłudzeń jest tzw. szantaż domenowy. Proceder wygląda tak, że kontaktuje się z Tobą osoba, która oferuje Ci sprzedaż lub dzierżawę kilku domen internetowych z Twoją nazwą firmy. Informuje przy okazji, że zakupem tych domen zainteresowana jest Twoja bezpośrednia konkurencja. On jednak daje Ci coś na kształt prawa pierwokupu, ale na decyzję masz ledwie kilka godzin.
I w takiej sytuacji w głowach wielu osób pojawia się obraz tego jak klienci błędnie wpisują adres domeny i trafiają na stronę konkurenta. A jako, że strach ma wielkie oczy to wyobrażają sobie jak dużo pieniędzy na tym tracą. Sam pomagałem przedsiębiorcy, który był szantażowany w dość bezczelny sposób. Szantażysta ustawił przekierowanie domeny na jego bezpośredniego konkurenta i dopiero wtedy się do niego odezwał. A domeny różniły się między sobą ledwie myślnikiem.
Mój Klient był w o tyle dobrej sytuacji, że dysponował zarejestrowanym znakiem towarowym. Dzięki temu mógł na drodze spornej odzyskać taka domenę. Po rozmowie z szantażystą ten, aby uniknąć sporu, zgodził się zrobić cesję domeny za symboliczne 10 zł.
I to jest też zarazem odpowiedz na pytanie jak się przed szantażystą bronić.
Jeżeli zarejestrujesz nazwę firmy jako znak towarowy to automatycznie chronisz domenę internetową. Dobrze jednak, aby znak towarowy był zastrzeżony w wersji słownej. W takim przypadku nie ma wątpliwości, że chronisz nazwę.
Rejestracja znaku towarowego sprawia, że konkurent nie będzie mógł posługiwać się identycznym, ale również podobnym określeniem. Nie będzie więc obejściem prawa dodanie w domenie myślnika, numeru czy sowa „bis” albo „super”. Jeżeli domena konkurenta będzie podobna do twojego znaku towarowego na tyle, że potencjalny konsument może się pomylić – dojdzie do naruszenia prawa.
I na drodze sądowej będziesz mógł taką domenę odzyskać.
Poza tym rejestracji znaku towarowego jest tańsza niż coroczne opłacanie 10-ciu czy 20 domen. Tym bardziej, że w każdej chwili ktoś może trochę pokombinować i zarejestrować taką domenę, której jeszcze nie wykupiłeś. Ja swoim Klientom tłumaczę, że warto prewencyjnie wykupić co najwyżej domeny z końcówką .pl, .com czy .eu.
Szantażyście należy z kolei od razu powiedzieć, że ma się zarejestrowany znak towarowy i konkurent nie może taką domena się posługiwać. A jeżeli to zrobi to szybko będzie ją można odzyskać. Po szczegóły szantażystę możesz odesłać do swojego rzecznika patentowego. Gwarantuje Ci, że taka osoba szybko spuści z tonu. A przynajmniej takie są moje doświadczenia.
Z drugiej strony, ja osobiście uważam, że straszenie, że domenę chce kupić Twoja konkurencja to zwykła ściema mająca wywrzeć na Tobie presję. Jeżeli konkurencja faktycznie ma w stosunku do Ciebie niecne zamiary, to na pewno rejestrator nie stanie w Twojej obronie łaskawie oferując Ci prawo pierwokupu. W swojej praktyce zawodowej nie spotkałem się jeszcze z przypadkiem, aby po kontakcie z szantażystą domena faktycznie zaczęła być używana przez konkurencję.
I to jest ważne co mówię, bo moi Klienci systematycznie dostają takie maile od różnych firm z Chin. Firmy te wskazują, że ktoś chce kupić chińską domeną zawierającą nazwę firmy naszego klienta i chętnie to właśnie jemu taka domenę sprzedadzą. Jeden z moich Klientów wszedł z nimi w dyskusję i otrzymał ofertę 2 tys. dolarów za domenę.
Z oferty nie skorzystał i co się stało?
Oczywiście nic się nie stało. Po kilku tygodniach domena była do kupienia za normalną kwotę.
– 4 –
Jeżeli chodzi o 4 metodę wyłudzenia to również wiąże się ona z domeną firmową. Problem jest jednak dużo poważniejszy, bo chodzi o domenę z której aktywnie korzystasz i na której być może oparty jest cały twój biznes. Pytanie brzmi: na kogo zarejestrowana jest Twoja firmowa domena?
Dlaczego to takie ważne? Ponieważ, jeżeli domena jest zarejestrowana na Twojego pracownika, wspólnika lub agencję reklamową to w przypadku konfliktu jednym kliknięciem może zostać wyłączona. A jeżeli pod domeną działa np. Twój sklep to z dnia na dzień tracisz źródło dochodu.
I właśnie to spotkało jednego mojego Klienta. Dyrektorowi w jego firmie polecono zająć się stworzeniem oficjalnej strony. Domenę zarejestrował na siebie.
Kiedy wyszło na jaw, że brał udział w defraudacji majątku spółki – w trybie natychmiastowym został z niej wyrzucony. I w tym momencie wyciągnął asa z rękawa. Zażądał 100 tys. zł za cesję domeny. Jeżeli nie to ją wyłącza. Klient oczywiście miał duże szanse, aby na drodze spornej domenę odzyskać, ponieważ miał zarejestrowany znak towarowy, ale w najlepszym przypadku zajęłoby mu to 4 miesiące. Do tego czasu jego firma mogłaby już zbankrutować.
Podobnie może się zdarzyć, kiedy domena zarejestrowana jest na agencję reklamową, z którą już nie chcesz współpracować. Agencja może zażądać opłat za dzierżawę domeny, z której korzystasz.
Jak się przed tym bronić?
Wejdź na stronę who.is i wpisz adres swojej domeny. Szybko wyświetlą Ci się informacje na kogo jest zarejestrowana. Link do tej strony znajdziesz w notatkach do tego odcinka na tej stronie.
Jeżeli dowiesz się kto jest abonentem Twojej domeny możesz się do takiej osoby odezwać z prośbą o cesję.
Dobrze, abyś z taką propozycją wyszedł kiedy między wami jest zgoda. Jeżeli pozostajecie w dobrych relacjach cesja powinna być zwykłą formalnością.
– 5 –
Na końcu chciałem Ci opowiedzieć o piątej metodzie wyłudzenia związanej z marką firmy.
Chodzi tutaj o działalność tzw. trolli od znaków towarowych. Na pewno w mediach słyszałeś o trollach patentowych.
Są to firmy, które skupują patenty po to, aby pozywać osoby ponoć je naruszające. Takie patenty skupywane są tylko w celu szantażu. Trolle od znaków towarowych działają na tej samej zasadzie. Lokalizują firmy, które działają na rynku, ale nie chronią swojej nazwy poprzez rejestrację znaku towarowego. Zresztą sprawa może dotyczyć również marki wiodącego towaru lub usługi, ewentualnie nazwy sklepu internetowego.
Lokalizując taką firmę trolle podejmują próbę kradzieży jej marki. Temu tematowi poświęciłem szósty odcinek mojego podcastu. Takie podmioty formalnie dokonują zgłoszenia cudzego znaku towarowego na siebie. W Urzędzie Patentowym panuje zasada, kto pierwszy ten lepszy (z łaciny Prior tempore potior iure). Innymi słowy ochronę dostanie ten podmiot, który jako pierwszy o nią wystąpi.
Obecnie procedura rejestracji znaku towarowego w Polsce trwa 6 miesięcy, a w UE 4 miesiące. Jeżeli Urząd przyzna ochronę na znak towarowy, wydaje świadectwo ochronne. I w tym momencie troll odzywa się do niczego nie świadomego przedsiębiorcy.
Oferuje mu możliwość odkupienia znaku lub podpisania umowy licencyjnej na jego wykorzystanie. Jeżeli szantażowana firma się nie zgodzi, troll grozi pozwem. Formalnie wcześniej może złożyć wniosek o zabezpieczenie towaru. Innymi słowy komornik w asyście policji może wejść Tobie na magazyn i na czas sporu zając towar opatrzony danym znakiem towarowym. Dla wielu firm taka sytuacja może zaburzyć płynność finansową. Ryzyko jest realne, dlatego część przedsiębiorców decyduje się na negocjacje z szantażystami.
Oczywiście kradzież marki nie jest aż tak prosta. Pomimo rejestracji znaku towarowego prawo przewiduje pewne wyjątkowe sytuacje kiedy taki znak można unieważnić. Przykładowo znak towarowy nie może naruszać praw majątkowych ani osobistych osób trzecich.
Innymi słowy, jeżeli grafik nie przekazał firmie praw autorskich do zaprojektowanego przez siebie logo, to może w przyszłości wystąpić o jego unieważnienie. O umowie na przeniesienie takich praw dokładnie mówiłem w 8 odcinku podcastu.
Możesz również próbować unieważnić znak towarowy powołując się na to, że został zgłoszony w złej wierze. Czyli przy pełnej świadomości, że takim oznaczeniem posługiwał się wcześniej inny podmiot. W tym przypadku Ty sam. Tylko znów, wszystko odbywa się w procedurze spornej, która jeżeli troll będzie się odwoływał do wyższych instancji może potrwać kilka lat.
A przez ten czas będziesz miał związane ręce, jeżeli chodzi o używanie swojej marki.
W Polsce kilka lat temu miała miejsce sprawa takiego właśnie trollingu. Choć może nie klasycznego, bo wszystko odbyło się zgodnie z prawem. Jeden przedsiębiorca popełnił błąd, co szybko wykorzystał jego konkurent.
Wszystko zaczęło się od tego, że Stock Polska postanowił wprowadzić na rynek wódkę Saska. W październiku 2015 r. wystartował z oficjalną komunikacją na ten temat. Miesiąc później pierwsze partie towaru trafiły do sprzedaży.
O tych planach dowiedział się konkurent, który w pierwszym odruchu zgłosił znak towarowy SASKA do rejestracji. Jak tylko Urząd Patentowy RP mu ten znak zastrzegł, złożony został pozew przeciwko Stock Polska. W wyniku tego, w zakładzie Stocka pojawił się komornik z nakazem zabezpieczenia wyprodukowanej tam wódki.
Stock Polska miał poważny problem. Zainwestował ogromne pieniądze w produkcję i promocję wódki, a nie mógł jej sprzedawać. Każdy kolejny dzień przestoju pogłębiał straty. Dodatkowo to konkurent posiadał prawa do jej marki.
Strony przystąpiły do negocjacji i ostatecznie zawarto ugodę. W jej ramach na Stocka przeniesiono prawa do tego znaku towarowego. Choć warunków ugody nie ujawniono publicznie to jestem przekonany, że dla Stocka była to bardzo droga lekcja o ochronie marki.
Na koniec powiem Ci jak się przed tymi trollami bronić.
- Trolle wybierają sobie za cel firmy, które nie chronią swoich wiodących marek. Aby zniknąć z pola ich zainteresowania, powinieneś jako pierwszy zarejestrować swoje znaki towarowe.
- Po drugie powinieneś trzymać rękę na pulsie i monitorować jakie znaki są zgłaszane do Urzędu Patentowego. Jeżeli wykryjesz takie zgłoszenie masz 3 miesiące na złożenie formalnego sprzeciwu do rejestracji. Pamiętaj, że priorytetem powinno być niedopuszczenie do przyznania ochrony. A obecnie w ramach nowej procedury zarejestrowany może być nawet identyczny znak towarowy do Twojego.
Jako rzecznik patentowy mogę zająć się dla Ciebie zarówno rejestracją znaku towarowego jak i jego monitorowaniem. Jeżeli potrzebujesz mojej pomocy napisz do mnie na adres: mikolaj@lech.bydgoszcz.pl
Osobiście odnoszę wrażenie, że przedsiębiorcom wcale nie zależy na prowadzeniu sporów w sądzie.
Rejestrują znaki towarowe dla własnego bezpieczeństwa.
Tak jak Ci bowiem pokazałem znak towarowy z jednej strony pozwala chronić domenę internetową, a z drugiej zabezpiecza przedsiębiorcę przed kradzieżą marki.
Z mojej strony to wszystko. Życzę Ci, abyś z żadnym z tych naciągaczy się nie spotkał. A jeżeli nawet tak się stanie to będzie na te zagrożenia odpowiednio przygotowany.
Dziękuję, że zostałeś ze mną do końca tego odcinka i już teraz zapraszam Cię do kolejnego.
Cześć.
<< Poprzedni odcinek – Następny odcinek >>
Zobacz również:
- Jak chronić nazwę firmy? 5 mitów, które mogą zniszczyć Twoją firmę!
- Kradzież nazwy firmy poprzez rejestrację w Urzędzie Patentowym
- Jak zgłosić naruszenie prawa na Allegro? Usuń ofertę konkurenta!
- Czy można zarejestrować znak towarowy na osobę fizyczną?
- Program Współpraca w Ochronie Praw a podróbki na Allegro
- Czy wystarczy zastrzec znak towarowy, aby przejąć domenę?
- Opisowa nazwa firmy. Najczęstszy powód odmowy rejestracji
- Licencja na wykorzystanie postaci z bajek. Gdzie szukać kontaktu?
Włącz się do dyskusji
Wyrażając swoją opinię w powyższym formularzu wyrażasz zgodę na przetwarzanie przez Kancelaria Patentowa LECH Twoich danych osobowych w celach ekspozycji treści komentarza zgodnie z zasadami ochrony danych osobowych wyrażonymi w Polityce Prywatności.
Administratorem danych osobowych jest Kancelaria Patentowa LECH z siedzibą w Bydgoszczy.
Kontakt z Administratorem jest możliwy pod adresem mikolaj@kancelarialech.pl. Pozostałe informacje dotyczące ochrony Twoich danych osobowych w tym w szczególności prawo dostępu, aktualizacji tych danych, ograniczenia przetwarzania, przenoszenia danych oraz wniesienia sprzeciwu na dalsze ich przetwarzanie znajdują się w tutejszej Polityce Prywatności. W sprawach spornych przysługuje Tobie prawo wniesienia skargi do Generalnego Inspektora Ochrony Danych Osobowych.