Prace nad artykułem (czyli coś czego nie widać)
Część merytoryczna wpisu nie była jakoś szczególnie odkrywcza.
Jest kilka dobrych artykułów rozgryzających to zagadnienie. Zwykle jednak autorzy opisywali jakąś konkretną sprawę czy spór. Komentarze naukowe również nie obfitowały w wiele przykładów. Autorzy często pisali zdawkowo np. o kolorze zielonym dla gum do żucia czy czarnym dla chusteczek higienicznych.
Mając tylko te informacje zacząłem przetrząsać bazy zarejestrowanych znaków.
Czułem, że gdzieś tam znajdę przykłady, o których nikt szerzej nie pisał.
Kolejnych wskazówek szukałem w internecie.
Dzięki Google translator analizowałem artykuły w kilku językach. Wbrew pozorom rejestracji kolorów jako znaków towarowych było na świecie całkiem sporo. Samo znalezienie koloru niewiele mi jeszcze mówiło. Mógł się on przecież odnosić się do wielu towarów (trzeba było to sprawdzić). Podmiot na który była udzielona rejestracja również często niewiele mówił. Tak było np. z kolorem marki Whiskas (właściciel Mars Petcare UK). Sprawdzałem więc czym dana firma się zajmuje.
To była dość żmudne, ale ciekawe zadanie.
Czułem, że tworzę coś wyjątkowego
I faktycznie co jakiś czas trafiałem na prawdziwą perełkę. Tych najciekawszych na koniec zebrało się całkiem sporo:
- zarejestrowanych czystych kolorów wskazałem 20;
- zestawień kolorystycznych 5
- dość zaskakujących niezarejestrowanych kolorów 11.
Szacuję, że poszukiwania i samo przygotowanie wpisu zajęło mi jakieś 30-40 godzin. Oczywiście wszystko w małych dawkach i rozłożone na wiele tygodni.
Generalnie dziś nie mogę już na ten temat patrzeć 🙂
Artykuł trafia na Wykop.pl
Ciekawe czy zgadniesz. którego dnia mój artykuł trafiła na Wykop 🙂
W ramach krótkiego wyjaśnienia. Wykop.pl to strona skupiająca użytkowników, którzy dzielą się ciekawymi treściami. Materiały, które cieszą się popularnością są „wykopywane” (coś na kształt polubienia na Facebooku). Osobie, której dana treść się nie podoba może ją „zakopać”.
Ktoś polecił mój artykuł i się zaczęło…
Statystyki dzienne na blogu przedstawiały się następująco:
- 1 grudnia, dzień publikacji artykułu – 2 tys. UU (unikalnych użytkowników);
- 2 grudnia – 5 tys. UU (wieczorem artykuł trafia na Wykop);
- 3 grudnia – 12 tys. UU (artykuł trafia na stronę główną Wykop-u);
- 4 grudnia – 2,5 tys. UU.
Abyś miał punkt odniesienia powiem Ci, że celem na rok 2015 było osiągnięcie na blogu 10 tys. odwiedzin… ale miesięcznie(!). Faktycznie tuż przed 1 grudnia to się udało.
Wraz z popularnością nie mogło zabraknąć lekkiego hejtu. Jednej osobie nie podobała się moja poszetka, innej fryzura 🙂 Ba. Nawet ta osoba poświęciła swoje cenne kilka minut życia, aby mi to opisać w mailu.
Kilka osób zwróciło mi uwagi na literówki, które szybko poprawiłem.
Przytłaczająca większość opinii była bardzo pozytywna.
Dzięki!
Jaki mierzalny efekt przyniósł mi artykuł?
1 – Zwiększenie grona stałych czytelników
Liczby robią wrażenie. Mam jednak wątpliwości na ile wartościowy był ruch z Wykopu. Statystyki wskazują, że ludzie z tej strony spędzili na blogu średnio 30 s. (5 razy krócej niż wynosi średnia). To oznacza, że przeczytali wstęp… i zabrali się za oglądanie przykładów.
Z drugiej strony Ci sami ludzie masowo polecali artykuł na portalach społecznościowych. Bezpośrednio przyczynili się więc do jego rozpowszechnienia.
Dzięki temu stało się to o czym wcześniej tylko czytałem.
Wpis zaczął wirusowo rozprzestrzeniać się po internecie. A to z kolei przełożyło się na znaczny wzrost osób, które poważniej zainteresowały się moim blogiem.
Uzyskałem:
- ponad 700 nowych polubień na Facebooku!
- niemal 100 subskrypcji mojego kanału na YouTube
- niemal 100 subskrypcji mojego newslettera.
Co więcej, wpis uzupełnił listy polecanych artykułów na kilku blogach. Trafił więc do osób, które pewnie w ogóle by z nim nie zetknęły.
2. Większa rozpoznawalność bloga – no i mnie jako autora 🙂
Z perspektywy czasu mogę powiedzieć, że największym zyskiem jaki osiągnąłem to zwiększona rozpoznawalność. Oczywiście artykuł o kolorach to jedynie kolejna cegiełka dołożona do tego co już zbudowałem. Ciężko to bezpośrednio zmierzyć, ale mam na to dowody. Kiedy odzywam się do różnych blogerów często słyszę:
Znam cię. Napisałeś świetny artykuł o…
To szalenie miłe 🙂
Od razu łatwiej się rozmawia.
3. Zapytania ofertowe
Bezpośrednią konsekwencją artykułu było kilka zapytań ofertowych. Z tego z jednym przedsiębiorcą nawiązałem współpracę. Wiem o tym ponieważ sami w rozmowie nawiązali do tego wpisu. Po prostu lektura artykułu o kolorach przypomniała im, że jednak warto zadbać o swoją markę.
Ktoś z boku mógłby powiedzieć, że przy takiej popularności wpisu powinienem być zasypany zapytaniami ofertowymi. Statystyki pokazują jednak, że większość osób weszła na niego szukając rozrywki bądź ciekawego newsa. Z drugiej strony nie eksponuję jakoś szczególnie informacji o tym, że świadczę również komercyjne usługi. Uznałem, że jeżeli ktoś potrzebuje mojej pomocy to łatwo do mnie kontakt znajdzie.
Ciekawostka na koniec
To nie był mój pierwszy artykuł, który zrobił duży szum w sieci.
Jesienią 2014 r. na portalu Wyborcza.biz opisałem: historię walki Wedla o znak towarowy „Ptasie Mleczko”.
Jak dowiedziałem się od redaktora, artykuł odwiedziło wtedy łącznie 80 tys. czytelników. Został również wydrukowany w Gazecie Wyborczej (nakład 280 tys. egzemplarzy).
Różnica pomiędzy tymi artykułami jest taka, że teraz pisałem całkowicie u siebie. Przynajmniej część osób zapamięta, że w sieci jest gość, który pisze o ochronie marki. Może wykorzystają tą wiedzę za kilka miesięcy. Tymczasem wątpię, aby po moim artykule w gazecie ktokolwiek szukał mnie w internecie.
No może poza małą grupą zapaleńców 🙂
Podsumowując uważam, że warto przysiąść i stworzyć bardzo dopracowany wpis.
Przy odrobinie szczęścia może zyskać ogromną popularność.
Zobacz również:
- Kto może złożyć sprzeciw wobec znaku towarowego?
- Jak zgłosić naruszenie prawa na Allegro? Usuń ofertę konkurenta!
- Międzynarodowa klasyfikacja towarów i usług – tych błędów unikaj
- Czy nazwę i logo firmy trzeba zastrzegać?
- Co daje rejestracja marki na Amazon Brand Registry?
- Ile trwa zastrzeganie nazwy firmy?
- 5 argumentów za rejestracją logo z nazwą opisową
- Jak sprawdzić czy logo jest plagiatem?
Reasumując praca popłaca.
osobiście biorę to sobie do serca:-)
pozdrawiam
Mariolu dodał bym, że mądra praca popłaca.
Pozdrawiam